Tylko trzy spotkania polskiego hokeja na lodzie mogliśmy obejrzeć w ten weekend. To o wiele mniej meczów niż byśmy potrzebowali i o dwa mniej niż pierwotnie zaplanowano na niedzielę. Coraz mniej pojedynków zostaje nam na rozkładzie. Oby to był tylko chwilowy objaw, a nie zapowiedź czegoś gorszego. Emocje zapewniają nam jednak ci, którzy jeszcze pozostali na tafli. Każdy mecz był zacięty i jego wynik końcowy wcale nie musiał wyglądać tak jak wyglądał. Spójrzmy na minione spotkania 12. kolejki Polskiej Hokej Ligi.
JKH GKS Jastrzębie – GKS Tychy
Pierwsze spotkanie było bez wyraźnego faworyta. Niejako zapowiedź meczu o Superpuchar Polski, który odbędzie się już we wtorek. Obejrzeliśmy tu tylko jedną bramkę, a jej autorem był Christian Mroczkowski z Tychów. Już po pierwszych momentach było wiadomo, że starcie będzie wyrównane i nie zobaczymy zbyt wielu goli. Mało sytuacji i żółwie tempo w pierwszych 10 minutach nie zwiastowało niczego spektakularnego. Wtedy właśnie krążek do siatki wpakował Mroczkowski i jak się później okazało, było to jedyne trafienie tego dnia.
W dalszej części spotkania gospodarze dali nam prawdziwy pokaz strzeleckiej nieskuteczności. M.in. Roman Raca nie trafił do prawie pustej bramki. Jastrzębie mogły spokojnie wyrównać, ale później tyszanie nieźle odpierali ich ataki. W ostatniej minucie Zackary Phillips miał jeszcze dogodną sytuację do strzelenia wyrównującej bramki, ale nie był w stanie wykończyć akcji kolegów. Ostatecznie więc komplet punktów pojechał do Tychów po skromnym zwycięstwie 1:0.
Zagłębie Sosnowiec – Podhale Nowy Targ
Z pewnością goście z Nowego Targu spodziewali się nieco łatwiejszego meczu. Jednak gdyby nie postawa Mateusza Bepierszcza, nie byłoby tak kolorowo. Strzelił on hattrick i walnie przyczynił się do zdobycia trzech punktów przez Podhale. Od początku dominowali goście, którzy mieli lepsze posiadanie i stwarzali sobie więcej okazji pod bramką rywali. Nie potrafili ich jednak wykorzystać i to się na nich zemściło. W 15 minucie Kozłowski dał prowadzenie Zagłębiu i po pierwszej tercji to gospodarze byli górą.
Kluczowa okazała się później dwukrotna gra w przewadze Podhala. Kolejno w krótkim odstępie trafiali Bepierszcz i Pettersson, więc sytuacja szybko się odwróciła. Błyskawicznie do remisu doprowadził Baszirow i mecz zaczynał się od początku. Zadecydowała więc trzecia tercja, w której swoją wyższość udokumentowali Podhalanie. Strzelili trzy bramki, a gospodarze odpowiedzieli zaledwie raz i zakończyliśmy to spotkanie na wyniku 5:3.
STS Sanok – Unia Oświęcim
Jeszcze bardziej zacięte widowisko zgotowali nam hokeiści w Sanoku. Beniaminek STS dzielnie stawił czoła Unii Oświęcim i losy meczu rozstrzygnęły się dopiero wraz z końcową syreną. Ostatecznie jednak to Unia zwyciężyła zgodnie z planem i zainkasowała punkty dla siebie. Tu nawet wybredni kibice nie mieli na co narzekać. STS pierwszy wyszedł na prowadzenie, ale szybko znów mieliśmy remis. Po pierwszej tercji było 1:1. Mnóstwo akcji i cios za cios. Wyprawy spod jednej bramki pod drugą, aż tu nagle dwa gole dla Unii i praktycznie ustawiony mecz. Gdyby nie kontaktowa bramka dla gospodarzy przed końcem drugiej tercji. Goście po przewie znów odskoczyli na dwie bramki różnicy, dzięki grze w przewadze. Sanok odpowiedział już tylko jednym golem i ostatecznie to Unia Oświęcim wyjechała stąd zwycięska.